Wybory na Wyspach

09.12.2019
Opracowanie: Aleksandra Laudańska

29 października brytyjska Izba Gmin, za zgodą opozycji, zdecydowała się na wybory parlamentarne. Nowych posłów, w liczbie 650, Brytyjczycy wybiorą już w najbliższy czwartek, 12 grudnia. Od 6 listopada trwa przerwa w obradach i toczy się kampania, która zgodnie z prawem brytyjskim musi trwać 25 dni.

 

Boris Johnson idzie do wyborów na czele konserwatystów z hasłem: „przerwać impas w parlamencie i dokończyć brexit”. Pomimo zapowiedzi, że woli skończyć martwy, niż przekroczyć datę 31 października jako ostateczny termin rozwodu z Unią, nie udało mu się do niego doprowadzić. Co jest jego sporą porażką, a lidera opozycji podkusiło do zaczepnych pytań o aktualny stan oponenta: jest jeszcze żywy, czy już martwy?

Oczywiście jest żywy, ale poparcie dla jego partii zmalało. Przewaga torysów nad Partią Pracy spadła z 17 proc. do około 10 proc, do czego mógł się przyczynić atak nożownika na London Bridge. A konkretnie reakcja na to wydarzenie samego Johnsona, który usiłował obciążyć laburzystów odpowiedzialnością za przedterminowe zwolnienia więźniów odsiadujących wyroki za terroryzm. Tymczasem – jak podkreślają obserwatorzy przychylni laburzystom – torysi również mieli wiele możliwości, by zmienić przepisy.

We wszystkich sześciu badaniach przeprowadzonych w ostatnich tygodniach konserwatyści dostali od 42 do 45 proc. głosów, podczas gdy laburzyści od 32 do 35 proc, co dawało tym pierwszym przewagę od 7 do 13 proc. Liberalni Demokraci mogą liczyć na 11-15 proc. głosów, a Partia Brexitu Nigela Farage’a na 2-4 proc., co oznacza, że najprawdopodobniej nie będzie miała ani jednego mandatu w Izbie Gmin. To duży spadek poparcia w porównaniu do wczesnej jesieni, gdy w sondażach eurosceptycy mieli poparcie dwucyfrowe.

Jednak ostateczne wyniki są bardzo trudne do przewidzenia. Wybory, dotąd będące na Wyspach raczej mało emocjonującą rozgrywką, teraz mają w sobie dużo nerwowości i niepewności. Szczególnie po stronie konserwatystów, których niepokoi nowy trend – zdecydowani przeciwnicy brexitu, nie chcąc stracić swoich głosów, zamiast na liberałów mogą zdecydować się zagłosować na laburzystów.

Tych pierwszych intensywnie wspiera Hugh Grant, który zaskoczył wszystkich przedwyborczym happeningiem. Na 10 dni przed wyborami aktor poparł kandydatkę liberałów, Lucianę Berger, i wyruszył z nią na ulice Londynu, by odtworzyć pamiętną scenę z kultowej komedii romantycznej „Love Actually” – tym razem na potrzeby agitacji politycznej. Grant pukał do domów londyńczyków pytając, niczym filmowy „premier”: „Czy Natalie tu mieszka?”. Zaskoczonym mieszkańcom składał życzenia, śpiewał kolędy i… namawiał do pójścia na wybory.

Zachęta bardzo potrzebna. Nie bez powodu ostatnie wybory, który również odbyły się w grudniu, miały miejsce prawie 100 lat temu. Grudzień nie sprzyja frekwencji wyborczej. To również stawia pod znakiem zapytania ostateczne wyniki tegorocznych wyborów.

Udział mogą wziąć w nich obywatele brytyjski, irlandzcy i obywatele Wspólnoty Narodów, którzy mieszkają w Zjednoczonym Królestwie oraz obywatele brytyjscy mieszkający za granicą, ale byli zarejestrowani do głosowania w UK w ciągu ostatnich 15 lat. Aby oddać głos trzeba mieć ukończone 18 lat w dniu wyborów oraz zarejestrować się w celu oddania głosu.

Głosować można osobiście, listownie, bądź przez pełnomocnika. Na Wyspach nie ma możliwości głosowania online. Przed wyborami wysyłane są karty wyborcze. Informują one, kiedy należy zagłosować i w którym lokalu wyborczym – można zagłosować tylko w tym konkretnym lokalu. Wszystkie będą otwarte od 7.00 do 22.00.

Wszelkie informacje, przydatne linki i formularze dostępne są na stronie: https://www.gov.uk/elections-in-the-uk