Theresa May pozostanie na stanowisku premiera

13.12.2018
Opracowanie: Małgorzata Solińska

Zarówno nad Wielką Brytanią jak i jej obecną premier zebrało się sporo ciemnych chmur. Miniony tydzień pełen gwałtownych zwrotów wypadków, prowadzących do kolejnych nieprzewidywalnych rozstrzygnięć. Kalendarz ostatnich dni wypełniony był takimi wydarzeniami jak: zapowiedziane na 11 grudnia głosowanie w sprawie umowy brexitowej, następnie próba uchwalenia wotum nieufności wobec gabinetu May i obalenia rządu oraz kolejny unijny szczyt dotyczący opuszczenia Wspólnoty przez Zjednoczone Królestwo.

 

Dlaczego odwołano głosowanie w sprawie Brexitu?

We wtorek 11 grudnia w brytyjskim parlamencie miało odbyć się głosowanie w sprawie ratyfikacji „umowy rozwodowej” z Unią Europejską. Datę tę poprzedzała pięciodniowa debata w Izbie Gmin na powyższym projektem. Proponowane przez Theresę May porozumienie na linii Londyn-Bruksela według wielu politologów było bardzo niekorzystne dla Zjednoczonego Królestwa. Jednak tuż przed głosowaniem - w poniedziałek późnym popołudniem, szefowa rządu poinformowała, że wycofuje zgłoszony projekt. Jako uzasadnienie wskazała, że Brexit wymaga kompromisu wszystkich stron, którego w chwili obecnej nie ma.

Zagranie Theresy May wynikało w dużym stopniu z przesłanek, które jednoznacznie wskazywały że porozumienie zostanie odrzucone w parlamencie. Z ostatnich wiadomości publikowanych przed wyznaczoną data posiedzenia Izby Gmin wiadomo, że przeciwko umowie z Unią głosowałaby nie tylko opozycja, ale i około 100 posłów Partii Konserwatywnej, przede wszystkim zwolenników "twardego Brexitu" z byłym szefem MSZ Borisem Johnsonem na czele. W takich okolicznościach rząd bez wątpienia głosowanie by przegrał.

Faktu tego nie ukrywała też sama Theresa May. Podczas swojego przemówienia w parlamencie wprost przyznała, że gdyby projekt umowy został poddany pod głosowanie, to zakończyłoby się ono przegraną - i to ze znaczną różnica głosów. Z drugiej strony premier broniła jednak swojego punktu widzenia - zaznaczyła że według niej proponowane porozumienie z Unią jest najlepszym, jakie można było wypracować, a zarazem realizuje ono zobowiązania złożone wobec wyborców w kampanii przed referendum w 2016 roku.

Najtrudniejsze kwestie

Aktualnie najpoważniejszym punktem spornym pomiędzy rządem a parlamentem jest kwestia "backstop". Jest to zapis mówiący o uruchomieniu mechanizmu awaryjnego, na wypadek gdyby Londyn i Bruksela nie wypracowały innych rozwiązań w sprawie przepisów granicznych. Wówczas całe Zjednoczone Królestwo faktycznie pozostanie w unii celnej z Unia Europejską. W części tej przewidziano też konkretne regulacje dotyczące Irlandii Północnej. Sama kwestia Ulsteru wzbudziła poważny sprzeciw zarówno konserwatywnych zwolenników Brexitu jak i irlandzkiej koalicyjnej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP). Impas dotyczący tego punktu pogłębiły jeszcze obawy, że w sytuacji (celowej) niemożności porozumienia się w sprawie granic, Wielka Brytania byłaby zmuszona na stałe pozostać w unii celnej z UE.

Jako próbę znalezienia konsensusu Theresa May zaproponowała, że będzie starała sie wynegocjować z Brukselą gwarancję, że mechanizm awaryjny, mający zapewnić brak granicy między Irlandią a Irlandią Północną, nie będzie trwał w nieskończoność. Zaznaczyła także, że liczy na możliwość renegocjacji wypracowanego już z UE porozumienia również w kilku innych kwestiach. Może być to jednak karkołomne zadanie, bo w odpowiedzi na oświadczenie brytyjskiej premier zarówno Angela Merkel jak i Donald Tusk poinformowali, że żadne renegocjacje w sprawie zawartej umowy nie wchodzą w grę.

Wotum nieufności wobec Theresy May

W związku z odwołanym wtorkowym głosowanie nad "umową rozwodową" z Brukselą, wewnętrzna opozycja torysów zapowiedziała na środę wniosek o uchwalenie wotum nieufności wobec rządu. Do przeprowadzenia głosowania konieczne było zebranie pod wnioskiem podpisów 48 posłów Partii Konserwatywnej (15 proc. klubu parlamentarnego). Ten warunek został spełniony we wtorek wieczorem. Procedura rozpoczęła się o godz. 18 w środę. Poprzedziła ją zamknięta dla mediów i opinii publicznej dyskusja premier z deputowanymi. Ze zdawkowych informacji, które przekazano do prasy wynika że Theresa May zaapelowała do członków swojej partii o dalsze poparcie dla swojego urzędowania. W zamian zadeklarowała, że nie będzie ubiegała się o reelekcję na stanowisko premiera w kolejnych wyborach parlamentarnych, zaplanowanych na 2022 r., ale przedtem zamierza doprowadzić do końca proces wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE.

W głosowaniu wzięło udział 317 posłów Partii Konserwatywnej, czyli 100% uprawnionych. Do utrzymania się na stanowisku szefowa rządu potrzebowała większości zwykłej - 159 deputowanych. Mimo atmosfery niepewności, towarzyszącej temu procesowi niemal do ostatniej chwili, Theresa May otrzymała zdecydowane poparcie ze strony członków swojego ugrupowania. Za pozostaniem na stanowisku premiera zagłosowało 200 torysów - czyli 63 %, natomiast przeciwko 117 członków - czyli 37%.

W przemówieniu po ogłoszeniu wyników premier przyznała, że duża liczba deputowanych zagłosowała przeciwko niej i dlatego tym bardziej zamierza uważnie wysłuchać ich opinii. Zapowiedziała także podjęcie zdecydowanej próby renegocjacji z Brukselą zapisów dotyczących tzw. "backstop".