Śmiały projekt porozumienia z Brukselą

22.05.2019
Opracowanie: Małgorzata Solińska

Premier Zjednoczonego Królestwa zapowiedziała, że planuje złożyć brytyjskim posłom "śmiałą propozycję" - w celu zdobycia poparcia dla swojej umowy wynegocjowanej z Brukselą. Media poinformowały, że Theresa May chce przedstawić deputowanym ulepszona wersję porozumienia. W ten sposób zamierza przygotować się przed głosowaniem, które odbędzie się w Izbie Gmin już za 2 tygodnie - 5 czerwca.

Theresa May nie rezygnuje

Dokument przygotowany na linii Theresa May - Bruksela był do tej pory już trzykrotnie poddawany głosowaniu - i trzykrotnie go odrzucano. Czwarta próba ratyfikacji zaplanowana została na początek nadchodzącego miesiąca. Nie trudno byłoby przewidzieć rezultat, biorąc pod uwagę, że w międzyczasie zawiodły próby ponadpartyjnego porozumienia. Co więcej, poparcie dla szefowej rządu spadło znacznie także wśród jej partyjnych kolegów. Gdyby kolejny raz pod głosowanie poddano ten sam projekt, można niemal z całą pewnością powiedzieć, że zostałby z kretesem odrzucony.

Brytyjska premier, mimo że przez większość komentatorów została już skazana na porażkę, jak widać nie ustaje w próbach przeforsowania umowy. W informacji przekazanej mediom oświadczyła, że złoży posłom "śmiałą propozycję". Według jej zapewnień, w istotnych kwestiach podnoszonych wcześniej w House o Parliament, zostaną wprowadzone pewne modyfikacje, które mają pomóc w osiągnięciu konsensusu. Gdyby udało się znaleźć swoisty "złoty środek" pomiędzy stanowiskami różnych frakcji, byłby to niewątpliwie znaczący sukces Theresy May.

Pierwsza minister nie przedstawiła jeszcze konkretnych alteracji, jakie zamierza wprowadzić do dokumentu, dlatego trudno ocenić jak realnie przełoży się to na rozkład poparcia w trakcie głosowania. Niezależnie od tego, liderzy najważniejszych ugrupowań, w odpowiedzi na wypowiedź premier, zaprezentowali asekuracyjne stanowiska, sugerujące raczej brak przekonania dla tej inicjatywy.

Parlamentarzyści o nowym projekcie

Dla Partii Pracy najważniejsze kwestie to: unia celna, prawa pracownicze oraz normy środowiskowe. Ze wstępnych informacji wiadomo, że szefowa rządu zamierza pozytywnie ustosunkować się tylko do dwóch ostatnich zagadnień. W chwili obecnej opcja pozostania w trwałej unii celnej po Brexicie w ogóle nie wchodzi w grę. Dlatego Jeremy Corbyn już zapowiedział, że laburzyści odrzucą wniosek. Lider opozycji wyraził również wątpliwość dotyczącą tego, czy na Downing Street rzeczywiście zostanie zaproponowanego coś diametralnie różnego od dotychczasowej wersji.

Natomiast torysi, podobnie jak członkowie koalicyjnego DUP, największy nacisk kładą na problem irlandzkiej granicy. Mimo że obecnie trudno jest przewidzieć jakie rozwiązanie w spawie "Backstop" zaoferuje Theresa May, to jednak biorąc pod uwagę twarde warunki postawione przez Unię, nie wygląda to zbyt optymistycznie.

Downing Street gra "va banque"

Niezależnie od tego, jaki będzie wynik trwających jeszcze rozmów między laburzystami i rządem, 5 czerwca odbędzie się głosowanie nad brexitowym porozumieniem. Wszystko wskazuje na to, że rząd postanowił postawić wszystko na przysłowiowa jedną kartę. Rzecznik Downing Street poinformował, że premier zamierza kontynuować swoją politykę, której celem jest doprowadzenie do zakończenia rozmów i zrealizowanie podjętej w referendum decyzji o wyjściu z Unii. Nieustępliwemu dążeniu rządu do realizacji tych zamierzeń wydają się nie przeszkadzać informacje płynące z Partii Pracy. Laburzyści podkreślają bowiem, że nie poprą umowy brexitowej, jeśli nie dojdzie do porozumienia w rozmowach międzypartyjnych.

W odpowiedzi na "medialną licytację" towarzyszącą zbliżającemu się głosowaniu, premier May zapowiedziała, że jeśli projekt nie zostanie uchwalony, to Wielka Brytania będzie musiała przygotować się na twardy Brexit lub na jego odwołanie, gdyż Unia Europejska nie zgodzi się na dalsze opóźnienie terminu wyjścia niż aktualnie ustalona data 31 października 2019 r.