Rząd staje po stronie kelnerów

06.10.2018
Opracowanie: Małgorzata Solińska

Kończąc długoletni spór w tej sprawie, premier Theresa May oświadczyła na początku tygodnia, że restauracje otrzymają prawny zakaz zatrzymywania jakiejkolwiek części napiwków swego personelu. Zaostrzenie przepisów w tej kwestii jest częścią wprowadzanej szerszej polityki rządu mającej zapobiegać nieuczciwym praktykom pracodawców. Prawo obowiązywać będzie zarówno w Anglii, Szkocji i Walii.

 

Koniec kontrowersyjnych praktyk

W blisko 150 tysiącach pubów i restauracji w Wielkiej Brytanii zatrudnionych jest ponad dwa miliony ludzi, sprawa napiwków dotyczy więc znaczącej liczby pracowników. Konsultacje społeczne na ten temat przeprowadzono ponad trzy lata temu i ich wynik nie pozostawił wątpliwości, że klienci życzą sobie, by darowane przez nich dodatkowe pieniądze za obsługę trafiały w całości do kieszeni pracowników. Jednak mimo zapowiedzi, w 2016 roku nie podjęto kroków w kierunku zalegalizowania zakazu. O ile rząd przychylił się wtedy do przekonania, że kelnerzy powinni mieć prawo do zatrzymania całości napiwku, nie zostało to wpisane do kodeksu prawa pracy. Przełom przyszedł dopiero teraz. Znane sieci, wcześniej obwiniane o podobne praktyki będą musiały teraz pogodzić się ze stratą dodatkowego dochodu. Wiadomo na przykład, że Belgo, Bella Italia, Cafe Rouge, Giraffe, Prezzo and Strada odciągały 10% napiwków, podczas gdy Zizzi i Ask 8%.

Napiwki, czyli jak dać podwyżkę nie ponosząc żadnych kosztów?

Na przestrzeni roku wielokrotnie protestowali również pracownicy brytyjskich filii amerykańskiej sieci restauracyjnej TGI Fridays sprzeciwiając się nowej polityce firmy, według której napiwki powinny być dzielone między kelnerów i pozostały personel. W lutym wprowadziła ona system, w którym 40% kwoty napiwków pobieranych z kart debetowych i kredytowych oddawanych jest kucharzom. Wywołało to falę strajków niezadowolonych pracowników. I o ile sprawa ta często jest przedmiotem sporów w biznesie restauracyjnym, to co do zasady przyjmuje się, że personel „na kuchni” powinien dostawać na tyle znacząco wyższą stawkę godzinową, aby zrównoważyła ona brak dobrowolnych sum od klientów.

Tymczasem działanie szefów TGI Fridays zostało ocenione jako próba uzupełnienia najniższych wynagrodzeń pieniędzmi od klientów, zwłaszcza wobec kolejnych podwyżek płacy minimalnej, które jeszcze bardziej zmniejszają dochód sieci. Co więcej, napiwki nie są duże w miejscach postrzeganych przez klientów jako typowe jadłodajnie czy fast foody. Nie bez znaczenia jest również fakt, że brytyjscy konsumenci w ostatnim czasie raczej ograniczają, niż zwiększają swoje wydatki, co biznes restauracyjny średniego szczebla również odczuwa. Stąd kontrowersyjne pomysły na utrzymanie dochodu nawet kosztem pracowników.

Przedstawiciele związków zawodowych wyliczają, że polityka redystrybucji napiwków spowoduje utratę dochodów kelnerów w wysokości około 250 funtów miesięcznie – suma niebagatelna dla grupy, która w zdecydowanej większości otrzymuje najniższą stawkę godzinową. Związki reprezentujące personel TGI Fridays zapowiedziały więc kolejne piątkowe strajki w wybranych filiach sieci, która w całej Wielkiej Brytanii ma 83 restauracje.

Dokąd trafiają pieniądze z napiwków i service charge?

Mimo że wielu Brytyjczyków pozostawia dodatek dla kelnera po posiłku, który spełnił ich oczekiwania, to wbrew potocznej opinii i zupełnie inaczej niż to jest w Stanach Zjednoczonych, żadna angielska tradycja tego nie nakazuje. Jeśli już jednak zadowolony klient zdecydował się zostawić jakąś kwotę, to musi mieć świadomość, że nie zawsze trafia ona w całości tam, gdzie chciałby, żeby trafiała.

Sprawę dodatkowo komplikuje inna pozycja na rachunku – service charge. Nie każdy wie, że nie jest ona równoznaczna z napiwkiem. Kwota ta wynosząca z reguły 10 do 15% ceny posiłku jest nieobowiązkowa i najczęściej nie trafia wcale do kieszeni obsługi, ale do kasy, czasem na tzw. koszta administracyjne. Ma ona też pokryć przypadkowe straty restauracji, czy inne rachunki nie zapłacone przez klientów. Można odmówić zapłaty service charge i zamiast tego pozostawić dla kelnera ekstra sumę „poza rachunkiem”. Tu jednak należy pamiętać, że czym innym będzie dla kelnera napiwek w gotówce, a czym innym zostawiony „na karcie”. W tym drugim przypadku pracownik może być nawet obciążony dodatkową opłatą za przyjęcie go.

Sektor restauracyjno-hotelarski zareagował na zapowiedzi pani premier mało entuzjastycznie podkreślając, że posiada własne wewnętrzne regulacje na temat dobrych praktyk, zgodnie z którymi dzielenie napiwków nigdy nie było zakazane czy piętnowane. Jego przedstawiciele usprawiedliwiają również opłaty za kwoty pobrane z kart bankowych podkreślając, że stanowi to dla nich dodatkowy koszt, którego część powinni przejąć kelnerzy. W niektórych wypowiedziach przewinęła się również sugestia, że nowe przepisy w tej sprawie nie są na obecnym etapie potrzebne, a wręcz mogą zaszkodzić pracownikom poprzez zwiększanie ciężarów finansowych pracodawców.