Możliwe scenariusze Brexitu
Kilka tygodni temu ogłoszono rozpoczęcie rozmów międzypartyjnych z udziałem największych brytyjskich ugrupowań. Po upływie tego czasu można już powiedzieć, że nie przyniosły one w zasadzie żadnego wymiernego, politycznego rezultatu. Mimo wielkich nadziei wiązanych z zapowiadanym "porozumieniem ponad podziałami", okazało się, że głównym skutkiem tych działań była strata kolejnych tygodni, których liczba szybko kurczy się w brexitowym kalendarzu. Opcji pozostaje już coraz mniej.
"Gładki" Brexit z porozumieniem
Pierwszą, najmniej prawdopodobną opcją jest zmodyfikowana wersja planu Theresy May. Już w najbliższych dniach - 5 czerwca ma odbyć się kolejne i zarazem ostatnie rozstrzygające głosowanie nad porozumieniem wypracowanym na linii Londyn-Bruksela. Mimo że dokument był już wcześniej trzy razy odrzucany w Izbie Gmin, to szefowa rządu zapowiedziała tym razem wprowadzenie zmian, które powinny pozwolić na znalezienie porozumienia. Pierwsza minister zaznaczyła, że oddaje w ten sposób decyzję co do dalszych losów Zjednoczonego Królestwa w ręce deputowanych.
Nie jest to tylko symboliczna werbalna deklaracja, ponieważ według Theresy May kwestia powodzenia bądź fiaska najbliższego głosowania, będzie rozstrzygająca dla dalszych losów jej kraju. Premier poinformowała, że to od posłów zależy teraz jaką drogę wybiorą. Jeżeli zostanie poparty jej wniosek, wówczas będziemy mogli mówić o "gładkim" opuszczeniu Wspólnoty na podstawie ratyfikowanego dokumentu. Natomiast w przeciwnym razie, jeśli projekt ponownie nie spotkałby się z wystarczającym poparciem, do wyboru pozostaną już tylko skrajne rozwiązania. Zdaniem Theresy May - gdy dojdzie do kolejnej porażki jej planu - będzie można mówić tylko o dwóch opcjach:
- twardym Brexicie - czyli wystąpieniu z Unii bez żadnego porozumienia
- bądź wycofaniu się z realizacji art. 50 traktatu lizbońskiego i pozostanie we Wspólnocie na dotychczasowych zasadach.
Wszystko jednak wskazuje na to, że nawet sama premier nie daje żadnych szans na powodzenie projektu, ponieważ w międzyczasie zapowiedziała - na 7 czerwca - rezygnację ze swojego stanowiska.
Fiasko w Izbie Gmin - i co dalej?
Większość komentatorów bez cienia wątpliwości zakłada, że porozumienie nie zdobędzie wymaganej większości w Izbie Gmin. Wynik głosowania jest faktycznie w dużej mierze przesądzony - chociażby faktem, że spora część propozycji ze strony Partii Pracy - została już odrzucona. Z brakiem aprobaty na Downing Street spotkały się m.in. poprawki dotyczące przeprowadzenia "głosowań orientacyjnych" jeszcze przed końcem maja, co wg laburzystów mogło dać szanse na zdobycie poparcia dla umowy. Ich pomysł zakładał, że koncepcje, które wyłoniłyby się z procesu głosowań, byłyby następnie włączone do ostatecznego projektu, pomagając zbudować parlamentarną większość.
W tej sytuacji oczy wszystkich koncentrują się na kolejnym istotnym wydarzeniu, które będzie miało miejsce na brytyjskiej scenie politycznej - czyli następstwach dymisji Theresy May. Już w najbliższych dniach Partia Konserwatywna będzie zobowiązana do wyłonienia nowej kandydatury ze swoich szeregów i sformowania gabinetu.
Kto będzie następnym premierem?
Od dłuższego czasu trwa medialny ranking potencjalnych następców obecnej premier. Sporo politologów sugeruje, że radykalni kandydaci mają mniejsze szanse na wygraną w wyścigu na to stanowisko. Wynika to ze wskazania, że idąc w kierunku twardego Brexitu, torysi stanęliby w bezpośredniej konfrontacji z Brexit Party, która i tak już teraz wyprzedza ich w sondażach. Co więcej, nowy przywódca musiałby nie tylko wykazać elastyczność w negocjacjach z Brukselą, ale także poradzić sobie z przekonaniem do swojego projektu brytyjskich posłów. Kandydaci o skrajnych poglądach mogliby zatem mieć jeszcze większy problem ze znalezieniem kompromisu, niż miała go Theresa May.
Część politologów zaznacza jednak, że powyższy scenariusz jest niemal nierealny. Uważają że jedyne co będzie mógł zrobić następca premier May, to spróbować przekonać deputowanych w Izbie Gmin, do któregoś z omawianych już przez obecną szefową rządu rozwiązań. Wskazuje na fakt, że władze Unii już wielokrotnie informowały, że dokument wypracowany na linii Londyn-Bruksela uważają za ostateczny i żadnych negocjacji w tej materii nie będzie.
Szykuje się polityczne trzęsienie ziemi
W tych okolicznościach na horyzoncie coraz wyraźniej zarysowują się dwie inne opcje. W wyniku przedłużającego się impasu negocjacyjnego z Brukselą i patowej sytuacji w Izbie Gmin, Parta Konserwatywna może zdecydować się na przedterminowe wybory parlamentarne. Natomiast nowy układ sił w House of Parliament może skutkować rozpisaniem drugiego referendum. Wówczas na wokandę prawdopodobnie powróciłyby dwie skrajne opcje, przepowiadane obecnie przez Theresę May: twardy Brexit, bądź zupełne wycofanie sie z realizacji art. 50 traktatu lizbońskiego i pozostanie w UE na poprzednich warunkach.