Zwycięstwa sprzątaczy i kurierów

24.07.2018
Opracowanie: Marian Skwara

W ostatnich tygodniach prasa doniosła o szeregu dość spektakularnych sukcesów w walce o swoje prawa pracowników z najniższego szczebla brytyjskiego rynku pracy, tj. sprzątaczy, kurierów, ochroniarzy, „porterów” (ludzi do podrzędnych prac), którzy bardzo często pracują w systemie tzw. samozatrudnienia i na „zerogodzinowych” umowach. Ta grupa staje się coraz bardziej świadoma swoich praw, lepiej zorganizowana i bardziej skuteczna w bataliach prawnych.

Sukcesy nie byłyby możliwe bez zorganizowania się w związki zawodowe. Okazało się, że najwięcej tu wniosły nie dotychczasowe centrale związkowe, ale nowe organizacje tworzone specjalnie w środowisku tych upośledzonych grup zawodowych, w których przeważają imigranci, często ze słabą znajomością angielskiego. Najbardziej znanym stał się założony w 2012 r. związek o nazwie Independent Workers Union of Great Britain (IWUGB). Liczy on zaledwie 2500 członków, jest więc karzełkiem w porównaniu z największymi, ale jego osiągnięcia są odwrotnie proporcjonalne do jego wielkości.

Sekretarzem generalnym IWUGB jest 32-letni Jason Moyer-Lee, który z 11-osobowym zarządem urzęduje w ciasnym biurze w Północnym Londynie. Jest on Amerykaninem, który znalazł się Londynie jako doktorant jednej z uczelni Uniwersytetu Londyńskiego (University of London), czyli federacji londyńskich szkół wyższych. Zetknął się on tam ze sprzątaczami, recepcjonistami, porterami, pochodzącymi w dużej części z Ameryki Łacińskiej, którzy często nie mówili po angielsku. Dla wielu, jeśli nie większości naukowców i pracowników uniwersyteckiej administracji, sprzątacze i inni tego rodzaju pracownicy, to ludzie „niewidzialni”. Jason musi odznaczać się większą wrażliwością skoro zainteresował się problemami imigrantów. Dzięki znajomości języka hiszpańskiego mógł dobrowolnie i bezinteresownie służyć im za tłumacza oraz uczyć angielskiego.

Ludzie niewidzialni

Sprzątacze, ochroniarze, recepcjoniści i inni pracownicy obsługi, często nie są pracownikami uczelni, ale zewnętrznych firm, którym uczelnia zleciła te usługi na zasadzie outsourcingu. Dotyczy to około połowy brytyjskich uniwersytetów, podobnie jest w całym sektorze publicznym łącznie z ministerstwami i innym rządowymi instytucjami. Według badań zleconych przez centralę związkową TUC, pracownicy, wykonawcy usług w ramach outsourcingu zarabiają o około jednej trzeciej gorzej, niż ci zatrudnieni bezpośrednio. Poza tym jako „samozatrudnieni” są pozbawieni większości standardowych pracowniczych gwarancji i przywilejów jak liczba godzin pracy, płatne urlopy, zasiłki chorobowe, fundusz emerytalny.

Ten system - outsourcing i „samozatrudnienie” - zostały nazwane terminem gig economy, od słowa gig oznaczającego mniej więcej polskie chałtura, fucha.

Fałszywe samozatrudnienie

Jason Moyer-Lee powiedział, że „przez outsourcing zarządy uniwersytetów pozwalają, aby nisko płatni pracownicy byli źle traktowani, czego by sami nie tolerowali gdyby chodziło o ich własnych ludzi. Ale kiedy im zwrócić uwagę na to złe traktowanie, to zwykle odpowiadają, że nie mają z tym nic wspólnego i trzeba się z tym zwrócić do ich pracodawcy”. Większość członków IWUGB ma status „samozatrudnionych” i walka z tą zakłamaną – jak to nazwał Jason - formą zatrudnienia stała się głównym celem działań jego związku zawodowego.

Moyer-Lee początkowo pomagał imigrantom w walce o przyznanie im minimalnych gwarancji i przywilejów oraz podwyższenie stawek w ramach związku zawodowego Unison, który zrzesza pracowników instytucji publicznych. Wywalczyli on pewien postęp ponieważ wsparli ich niektórzy członkowie kierownictwa uczelni oraz studenci. Jednakże z czasem okazało się, że ten wielki (1,3 mln członków) związek „białych kołnierzyków” nie był skłonny posuwać się zbyt daleko w obronie praw pracowniczych sprzątaczek, kucharek i ochroniarzy. To było powodem utworzenie oddzielnego związku zawodowego.

Do wyłamania się ze związku Unison doszło przy kampanii nazwanej 3 Cosas, co znaczy po hiszpańsku 3 Sprawy. Protestującym sprzątaczkom i sprzątaczom chodziło o prawo do urlopu 22-25 dni plus święta, zasiłek chorobowy do 26 dni rocznie oraz, trzecia sprawa, fundusz emerytalny. Wtedy jeszcze większość sprzątaczy w jednostkach University of London nie było pracownikami uniwersytetu, ale zostali tu przysłani, w ramach outsourcingu przez firmę Balfour Beatty Workplace.

Media społeczne i happeningi

Od tamtego czasu, to jest od początku obecnej dekady, wiele się zmieniło, w tym, jak już było powiedziane, sprzątacze utworzyli własny związek. Składki członkowskie w IWUGB wynoszą od 6 do 9 funtów, ale większe środki związek uzyskuje z innych źródeł, takich jak zbiórki publiczne (crowdfunding) i granty. W swych akcjach IWUGB wykorzystuje media społeczne, tzw. obywatelskie dziennikarstwo, happeningi. Z racji środowisko w jakim działa związkowcy otrzymują wsparcie od studentów.

Po latach działań, nieraz bardzo widowiskowych akcji protestacyjnych, IWUGB może się pochwalić znaczącymi sukcesami. Najbardziej znaczącym jest zapoczątkowanie przełomu oznaczonego hasłem Back in Home. To znaczy zmuszenie uczelni do wycofania się z outsourcingu i bezpośrednie zatrudnienie u siebie ludzi od podrzędnych, usługowych prac jako integralnych członków pracowniczej społeczności. Obok normalnych pracowniczych przywilejów uzyskali znacznie wyższe wynagrodzenie zwane living wage, które w Londynie wynosi £10,20 na godzinę, a więc 30% więcej od minimalnej stawki.

„Powrót do domu”

Do chwili obecnej „powrót do domu” dokonał się w następujących uczelniach federacji University of London: Queen Mary University of London, Soas University of London, London School of Economics, a niebawem ma to się stać w centralnej administracji całej federacji, czyli Senat House University of London. Płacenie stawki living wage – definiowanej jako wystarczającej na zaspokojenie podstawowych potrzeb rodziny – stało się hasłem uczciwego traktowania także tych najniżej wynagradzanych. Np. pierwsza z wymienionych uczelni wywiesiła na swoim ogrodzeniu baner z napisem informującym, że są dumni z tego, że od 2008 r. są pracodawcą, który płaci swoim pracownikom londyńską stawkę living wage.

Rekompensata dla kurierów

Najnowszy sukces IWUGB to wsparcie 50 kurierów firmy Deliveroo dostarczającej posiłki na wynos. Na podstawie ugody z Deliveroo kurierzy uzyskali rekompensatę o „sześciocyfrowej” wysokości. Początkowo wydawało się, że kurierzy stoją na straconej pozycji przed rozprawą przed sądem pracy. Po strajku kurierów w ubiegłym roku główny brytyjski organ arbitrażowy, tj. Central Arbitration Committee, orzekł, że kurierzy tej firmy są jednak samozatrudnionymi, a nie pracownikami, ponieważ każdy z nich może być zastąpiony przez inną osobę przy wykonywaniu zamówień, albo odmówić wykonania zamówienia bez prawnych konsekwencji, a więc stąd nie należą im się żądane przywileje pracownicze.

Sąd pracy wprawdzie nie obalił w całości stanowiska komisji arbitrażowej, ale dał związkowkowi IWUGB furtkę, mianowicie zezwolenie na przeprowadzenie „pełnego przeglądu prawa do zbiorowych negocjacji na podstawie art. 11 Europejskiej Konwencji Praw człowieka”. Zarząd Deliveroo musiał uznać, że taki „pełny przegląd” może przynieść niekorzystne konsekwencje dla firmy i poszedł na umowę z kurierami.