Więzienny kryzys z prywatyzacją w tle

29.08.2018
Opracowanie: Marian Skwara

Zakład karny HMPrison Birmingham był jednym z kilkunastu w Wielkiej Brytanii prowadzonych przez prywatną firmę, ale od 20 sierpnia wrócił pod państwowy zarząd. Stało się to w następstwie inspekcji przeprowadzonej przez naczelnego inspektora więziennictwa (Chief Inspector of Prisons), Petera Clarke'a. Wydarzenie to ożywiło dotychczasowe dyskusje i spory na temat stanu oraz modelu brytyjskiego więziennictwa, a także sensu prywatyzacji publicznego sektora usługowego.

 

Więzienie w Birmingham trafiło już na czołówki wiadomości w grudniu 2016 r. z powodu największego od 1990 r. buntu więźniów. Po wykradzeniu kluczy ponad 600 więźniów wydostało się z cel demolując budynek i wzniecając pożary. Dopiero po 15 godzinach specjalna jednostka służby więziennej o nazwie Tornado oraz jednostki policji zdołały stłumić bunt. Szkody wyceniono na dwa miliony funtów. Po kilku miesiącach pięciu prowodyrów otrzymało wyroki przedłużające im odsiadki o kilka lat.

14 sprywatyzowanych zakładów karnych

HM Prison Birmingham wybudowano w 1849 r., ale przed kilkunastu laty został rozbudowany i zmodernizowany. Jego pojemność jest obliczona na niespełna półtora tysiąca więźniów. Od 2011 roku był zarządzany przez firmę G4S, która prowadzi jeszcze cztery inny zakłady karne. Jest to brytyjska firma, ale o ponadnarodowym zasięgu, gigant zatrudniający na całym świecie 570 tys. ludzi i zajmuje się różnymi aspektami bezpieczeństwa jak ochrona obiektów i zgromadzeń, transport wartościowych rzeczy itp.

Obecnie w Anglii i Walii na ogólną liczbę około 140 zakładów karnych, 14 jest prowadzonych przez trzy prywatne firmy. Poza G4S są to jeszcze Serco i francuska Sodexo. Pod ich zarządem znajduje się 15% wszystkich skazanych. Wielka Brytania jest pierwszym europejskim krajem, który zaczął eksperymentować z oddawaniem tego specyficznego rodzaju usług publicznych prywatnym firmom. Do pierwszej prywatyzacji doszło w 1992 r. i pod zarząd G4S trafił HM Prison Wolds, położony we wschodnim Yorkshire. Po upływie kontraktu zakład ten wrócił pod zarząd państwowego więziennictwa.

W brytyjskiej praktyce pod prywatny zarząd oddawane są nie tylko istniejące zakłady, ale także prywatnemu partnerowi powierza się tworzenie nowych placówek od podstaw, tj. od zaprojektowania do budowy. Głównym motywem prywatyzacji była ekonomiczna efektywność. Także w tej dziedzinie oparto się na przesłance, że prywatny może to samo zrobić mniejszym kosztem niż państwowy zarząd.

Cięcia Camerona

Od początku to prywatyzacyjne przedsięwzięcie było mocno kontrowersyjne. Jego przeciwnicy twierdzili, że nie da się pogodzić działalności obliczonej na zysk ze specyficznymi zadaniami polityki karnej, tj. przed wszystkim resocjalizacji skazanych. Oceny pierwszych lat wydawały nie potwierdzać obaw przeciwników. Sprywatyzowane zakłady wydawały się być lepiej zarządzane, a przede wszystkim mniejszym kosztem. Kiedy w 2010 r. rząd Davida Camerona był zmuszony do dokonania szeregu cięć oszczędnościowych, objęły one także zakłady karne. Poniższe dane dotyczą jedynie Anglii i Walii, ponieważ Szkocja i Północna Irlandia mają oddzielne zarządy więziennictwa w ramach tzw. dewolucji.

Zastosowano tzw. benchmarking, a więc równanie do najlepszych. Wszystkie zakłady karne miały przyjąć standardy tych najbardziej efektywnych. Polegało to, między innymi, na redukcji zatrudnienia w więziennictwie. W latach 2010 – 2016 liczebność służby więziennej zredukowano z 45 do 31 tysięcy przy niezmienionej liczbie odbywających wyroki, tj. około 80 tys. Liczbę strażników mających bezpośredni kontakt z więźnie zredukowano 25 tys. do 18.400. Koszty utrzymania jednego więźnia udało się zmniejszyć z £27.000 rocznie do £23.000.

Wydarzenia ostatnich lat nieco zgasiły prywatyzacyjny entuzjazm, a także zaczęto wątpić w celowość oszczędnościowych cięć. Najnowsze oceny wskazują, że właściwie forma własności nie ma specjalnego znaczenia. Prywatne zakłady karne znajdują się na listach zarówno najgorszych, jak i najlepszych.

Mroczny obraz HMP Birmingham

Pierwszym wstrząsem i ostrzeżeniem pod adresem obecnej polityki był opisany bunt w 2016 roku, a ogłoszony w ubiegłym miesiącu raport z inspekcji Petera Clarke'a w tym samym więzieniu dowodzi, że od tamtego czasu nie było poprawy. Jego lektura robi przygnębiające wrażenie, pokazuje jak mroczny jest więzienny świat, jak daleki od założonej resocjalizacji skazanych.

Clarke powiedział w radiowym wywiadzie, że HMP Birmingham to najgorsze więzienie, jakie w życiu widział. Po raz pierwszy zdarzyło mu się, że został zmuszony do opuszczenia więziennego skrzydła, tam gdzie są cele, ponieważ zaczął na niego oddziaływać ciężki odór narkotyków. Inspektorzy zobaczyli powszechny brud, bałagan i zaniedbanie, powybijane okna, zagracone korytarze, pomazane ściany, ślady krwi, wymiociny, szczurze odchody, karaluchy, a do tego śpiących na służbie strażników. Wśród ludzi uwięzionych w tym obskurnym otoczeniu panuje poczucie niepewności, które w każdej chwili grozi wybuchem przemocy. „Ktoś tu musiał zasnąć przy kierownicy” - podsumował swoją ocenę naczelny inspektor więziennictwa.

Przepełnienie, przemoc, narkotyki

Pierwszym krokiem władz w programie naprawczym – po odebraniu zarządu grupie G4S, tj. zerwania zawartego na 15 lat kontraktu - było przeniesienie 300 więźniów do innych zakładów, co znaczy ich zmniejszenie w Birmingham do 900.

Przepełnienie to jeden z najpoważniejszych problemów brytyjskich więzień. Od 1991 roku liczba uwięzionych prawie się podwoiła, wzrosła od 45.000 do 85.000 w 2010. Mimo oddawania co roku nowego zakładu, lub rozbudowy starych, jedna czwarta więźniów odbywa karę w warunkach subnormatywnego zagęszczenia.

Przepełnienie sprzyja rodzeniu się przemocy. Notuje się lawinowy wzrost takich aktów, zarówno między samymi więźniami, jak i przeciwko strażnikom. W 2008 r. miało ich być 18 na jeden tysiąc odbywających karę, a w 2017 już 46. Podobnie wzrosła liczba somookaleczeń; z 78 w 2007 r. do 138 w 2017 r. W ocenie ekspertów w niektórych zakładach kierownictwo nie panuje nad sytuacją i są one faktycznie kontrolowane przez przestępców.

Minister dał sobie 12 miesięcy czasu

Za największy problem uważa się narkotyki. Nie tylko HMP Birmingham, ale i w innych zakładach, skazani mają dość łatwy, jak się okazuje, dostęp do środków odurzających. W ubiegłym roku Internet obiegł filmik pokazujący jak drony dostarczają narkotyki i telefony komórkowe do cel HMP Birmingham. Zmusiło to montowania w więzieniach specjalnych siatek, zapór przed dronami. Problem narkotyków w więzieniach jest wałkowany od lat i nie widać oznak poprawy. Narkotyki są w dużej części winione za przemoc i przestępczość w więzieniach.

Czarny obraz sytuacji w brytyjskich więzieniach w świetle niedawnych wydarzeń zmusił rząd do bardziej zdecydowanego działania. Rory Stewart, minister stanu w resorcie sprawiedliwości odpowiedzialny za sprawy więziennictwa, złożył 17 sierpnia w telewizji odważne oświadczenia; mianowicie daje sobie 12 miesięcy na znaczącą poprawę sytuacji w 10 najgorszych więzieniach. Jeśli mu to się nie uda, wtedy złoży dymisję.