Brexit: secesje z głównych partii

27.02.2019
Opracowanie: Marian Skwara

Brytyjski system partyjny jest podziwiany w świecie jako mechanizm zapewniający krajowi stabilność polityczną. Brexitowa kampania zachwiała tym wizerunkiem. Okazało się, że dwie, dominujące od lat 30. w parlamencie partie polityczne, są głęboko podzielone w tej kwestii. Wystąpienie dziewięciorga posłów z Partii Pracy i trzech posłanek z Partii Konserwatywnej, to jak dotąd najbardziej spektakularny przejaw sprzeczności targających obydwoma partiami.

 

Konserwatyści mogli poczuć 18 lutego br. schadenfreude, kiedy siedmioro labourzystowskich posłów na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ogłosiło wystąpienie z partii w proteście przeciwko polityce kierownictwa partii (dzień później dołączyła jeszcze jedna posłanka). Jednakże już dwa dni później mogli się cieszyć już nieco mniej, ponieważ coś podobnego zdarzyło się w ich szeregach. Trzy posłanki, tak samo z medialnym nagłośnieniem, i w bardzo emocjonalnym tonie, ogłosiły wystąpienie z Partii Konserwatywnej.

Obydwie grupy w swoich uzasadnieniach mówiły o Brexicie, choć nie tylko. Konserwatystki o opanowaniu partii przez twardych brexiciarzy i nie radzeniu sobie przez Theresę May z negocjacjami z Komisją Europejską. Natomiast byli labourzyści zarzucili przywódcy partii, Jeremiemu Corbinowi, prowadzenie chwiejnej polityki w tej kwestii, a ogólniej dokonanie ostrego zwrotu w lewo, przez co uczynił z partii lewacką sektę. Przypomniano mu jego niechęć wobec NATO, prorosyjskie wypowiedzi, a poza tym tolerowanie w szeregach partii jawnego antysemityzmu oraz krytykowanie polityki Izraela w kwestii palestyńskiej.

Partia Pracy: „lewackie sekciarstwo i antysemityzm”

Ośmioro labourzystów to Luciana Berger, Chris Leslie, Chuka Umunna, Mike Gapes, Angela Smith, Gavin Shuker i Anne Coffey. Na rzeczonej konferencji ogłosili oni utworzenie w parlamencie niezależnego ugrupowania The Independent Group. Po kilku dniach wystąpił z Partii Pracy jeszcze jeden poseł, Ian Austin, ale nie przyłączył się do nowo utworzonego ugrupowania.

Media najwięcej miejsce poświęciły 37 letniej Lucianie Berger, czyniąc ją twarzą secesjonistów z Labour Party. Na zdjęciach widać, że jest w zaawansowanej ciąży, na dniach powinna urodzić drugie dziecko. Wybrana po raz pierwszy do Izby Gmin w 2010 r. z okręgu w Liverpoolu, choć pochodzi z Londynu i tu mieszka. Dwukrotnie była członkiem gabinetu cieni, raz jako minister zdrowia, a drugi raz jako minister zdrowia psychicznego.

W zakresie parlamentaryzmu i walki z antysemityzmem, kontynuuje ona, można rzec, rodzinne tradycje. Brat jej dziadka, Manny Shinwell, (1884-1986), był wybitnym parlamentarzystą i wielokrotnym ministrem z ramienia Partii Pracy, ma swoje popiersie w galerii Parlamentu. W kronikach zachował się opis przedwojennego incydentu, gdy jeden z torysów krzyknął do Shinwella “Wracaj do Polski!”, ten rozbił mu nos.

„Entryism” w obydwu partiach

Chris Leslie, inny z siódemki, powiedział w wywiadzie dla dziennika The Guardian, że “lewacka” polityka Corbina nie zasługuje już na miano labourzystowskiej. “Istnieje dobrze zorganizowana klika ideologicznie zdeterminowanych ludzi wewnątrz Partii Pracy, którzy przechwycili kierownictwo partii i jawnie próbują zachęcić do wstąpienia do Labour Party tych, którzy w niej nie byli przed 2015, aby ją całkowicie opanować” – stwierdził Chris Leslie.

Zjawisko wstępowanie jakiejś grupy do gotowej partii – coś podobnego do “wrogiego przejęcia” giełdowej spółki – w języku angielskim otrzymało nazwę entryism. Tego słowa właśnie użyły trzy posłanki, które opuściły szeregi konserwatystów – Sarah Wolenston, Heide Allen i Anne Soubry. W swoim rezygnacyjnym liście do Theresy May napisały, że Partia Konserwatywna znalazła się “w kleszczach” północnoirlandzkiej Democratic Unionist Party (bez której PK nie miałaby większości) oraz wewnętrznej probrexitowej grupy o nazwie European Reserch Group, która stała się partią wewnątrz partii z własną polityką i pogardą dla wewnętrznej demokracji i swobodnej wymiany opinii. Dla umocnienia tej tej grupy “entryism” jest nie tylko tolerowany ale nawet mile widziany, podobnie jak w Labour Party, zaznaczyły byłe konserwatystki.

Konserwatyści:

„Brexit storpedował modernizację”

Napisały one, że sprawa Brexitu zniweczyła modernizację partii, a sposób przygotowania tej operacji przechylił czarę goryczy. Zamiast budować jak najszerszy konsens w tej historycznej kwestii, zakopywać społeczne podziały, to te 48%, które głosowały przeciw zostały zmarginalizowane i wyobcowane.

“Według nas jest zupełnie niepojęte” - napisały secesjonistki - “że partia, która kiedyś bardziej niż inne była zatroskana sprawami gospodarki, obecnie lekkomyślnie popycha kraj ku przepaści, tj. Brexitu bez umowy. Żaden odpowiedzialny rząd nie mógłby dobrowolnie narazić ludzi, społeczności lokalne i całą gospodarkę na groźne konsekwencje nieuporządkowanego wyjścia z Unii Europejskiej.”

Suma summarum, secesjonistów obydwu partii łączy wyznanie, że nie do takiej partii wstępowali i wiele lat działali, niektórzy więcej niż 20, jaką widzą obecnie. Jedni i drudzy nie godzą się z porzuceniem centrowej polityki reprezentatywnej dla najszerszych mas członkowskich na rzecz radykalizmu, prawicowego u konserwatystów i lewicowego dla labourzystów. Stąd jedni i drudzy połączyli się w ugrupowaniu The Independent Group, które jest czwarte, co do liczebności w Izbie Gmin.

Krajobraz po wyborach w 2017 r.

Dwu naukowców, Patrick Dunleavy i Sean Kippin, dokonując analizy przemian w brytyjskim systemie partyjnym w kontekście Brexitu - w tekście zamieszczonym w periodyku Democratic Audit – napisali, że system ten nigdy jeszcze nie były on tak złożony i nieczytelny. Dawne partyjne etykietki już na niewiele się przydają do przewidywania zachować wobec głównych problemów, przed jakimi stoi Zjednoczone Królestwo.

Poniżej sporządzona przez nich grafika pokazuje podział parlamentarnych partii względem Brexitu po wyborach parlamentarnych w czerwcu 2017. Dane procentowe wskazują proporcje zdobytych głosów.

Po szoku referendum w czerwcu 2016 dawny jasny ideologiczny podział na lewicę i prawicę został zakłócony wskutek przecięcia „wzdłuż” tworząc trzy sektory. Obejmuje on nie tylko partie polityczne, ale w ogóle opinię publiczną, zarówno elit, jak szersze warstwy.

  • Górny sektor to zdecydowani eurosceptycy; gotowi przeprowadzić wyjście z UE nie licząc się z konsekwencjami, w tym także bez umowy.
  • Dolny sektor to zdecydowani zwolennicy pozostania w UE; chcieliby zachować jak najściślejsze więzy, a w tym pełną unię celną i dostęp do jednolitego rynku, a także przeprowadzenie drugiego referendum, czyli odwrócenia głosowania z 2016 r.
  • Środkowy sektor jest najszerszym. Mieści on zwolenników „miękkiego Brexitu”, to jest jakiegoś kompromisu w relacjach z Unią, zwłaszcza gospodarczych, ale bez swobody wjazdu obywateli UE do UK, ani podleganiu jurysdykcji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Podział na zwolenników i przeciwników Brexitu dotyka obydwie główne partie, z tym, że u konserwatystów jest więcej ultrabrexiciarzy, a u labourzystów więcej zwolenników pełnego członkostwa w Unii.

Partia Liberalna, Szkocka Partia Narodowa (SNP) i Zieloni (Greens) są w pełni za najściślejszymi związkami z UE, a na przeciwnym biegunie w całości jest oczywiście jedynie UKIP Nigela Farage'a, która bardzo się skurczyła od czas referendum.

brexiteers.png [99.70 KB]