Co będzie z brytyjskim rolnictwem po wyzwoleniu się spod brukselskiego dyktatu?

10.01.2017
Opracowanie: Marian Skwara

Co będzie z brytyjskim rolnictwem po opuszczeniu Unii Europejskiej? Czy jest to szansa na rozkwit dzięki wyzwoleniu się spod brukselskiego dyktatu, jak głoszą z urzędowym optymizmem przedstawiciele rządu, czy raczej skok do basenu bez sprawdzenia czy jest w nim woda, jak obawia się wielu farmerów. Blisko tysiąc delegatów dyskutowało na ten temat w Oksfordzie przez trzy dni na dwu odbywających się jednocześnie konferencjach.

Oxford Farming Conference ma już 80-letnią tradycję. Pierwszy raz odbyła się w 1936 r. Już dawno przestała być forum samych farmerów, ale gromadzi przedstawicieli całego sektora żywnościowego, a więc także z przemysłu spożywczego, handlu, nauki, organizacji pozarządowych, ekologów oraz gości z całego świata. Hasłem tegorocznego spotkania jest „informować, przyjmować wyzwania i inspirować”.

Farmerzy i „realni” farmerzy

Od 2010 r. odbywają się równoległe konferencje, również w Oksfordzie i w tym samym czasie, o nazwie Oxford Real Farming Conference. Jej inicjatorem jest Colin Tudge, pisarz i działacz ekologiczny, a jego inicjatywa mogła zostać sfinansowana dzięki poparciu organizacji pozarządowej o nazwie The Sheepdrove Trust. Powołanie jakby konkurencyjnej imprezy miało być antidotum na stechnicyzowane, wielkotowarowe i nastawione na globalny rynek rolnictwo promowane przez rząd i największą farmerską organizację, tj. National Farmer Union. Konferencja „rzeczywistego” rolnictwa ma być zaś promocją alternatywnego, agro-ekologicznego gospodarowania.

Na starszej konferencji (OFC), gdzie występują przedstawiciele rządu, dominują garnitury, na nowszej (ORFC) przeważają swetry i polary. Poza tym wśród „alternatywnych” dużo więcej kobiet i młodych ludzi. Na ORFC delegaci za udział płacą $75, a na OFC dziesięć razy więcej. Jednakże z czasem ORFC przestała być traktowana jako alternatywna, a bardziej jako uzupełniająca. Niektórzy mówcy występują na obydwóch. W ubiegłym roku „rzeczywiści” mieli więcej delegatów niż OFC.

Wyzwania Brexitu

Tegoroczne konferencje skupiły się oczywiście na skutkach Brexitu dla rolnictwa. Będzie to niewątpliwie wielka rewolucja dla rolnictwa i całego sektora spożywczego, które razem stanowią największą gałąź brytyjskiej gospodarki. Oto najważniejsze kwestie.

1. Unijne dopłaty dla farmerów w ramach Wspólnej Polityki Rolnej wynoszą obecnie 3,5 mld funtów i stanowią więcej niż połowę dochodów ogółu farmerów. Bez dopłat większość farm nie byłaby zdolna do przetrwania. Co będzie z dopłatami?

2. Rynki zbytu. Obecnie 90% brytyjskiego eksportu wołowiny i jagnięciny oraz 70% wieprzowiny idzie na unijny rynek. Nie wiadomo jakie warunki uda się wynegocjować rządowi dla przyszłej wymiany z unijnym rynkiem. Zastosowanie reguł Światowej Organizacji Handlu oznacza obłożenie brytyjskiego eksportu cłami. Po drugie, brytyjscy eksporterzy będą musieli konkurować z krajami, gdzie z różnych powodów produkcja żywności jest tańsza.

3. Wielu producentów, zwłaszcza warzyw i owoców, jest uzależnionych od sezonowych robotników z innych krajów Unii. Bez nich zbiory nie będą możliwe. Jak to będzie rozwiązane, kiedy Polacy i Rumunii będą musieli mieć wizy aby dojechać na plantacje?

4. Ochrona środowiska. W ramach Wspólnej Polityki Rolnej narzuconych jest szereg ekologicznych wymogów. Obowiązkiem farmerów jest tak gospodarować, aby nie szkodzić biodywersyfikacji, chronić glebę przed erozją itp.

Urzędowy optymizm

Andrea Leadsom, szefowa resortu, któremu podlega rolnictwo, choć w nazwie nie ma słowa „rolnictwo” - tj. Departamentu Środowiska, Żywności i Spraw Wiejskich, w skrócie DEFRA - zapewniła farmerów, że dopłaty będą utrzymane według programu do roku 2020, a potem zostanie opracowany krajowy, nie związany już z Unią, system dopłat.

System unijnych dopłat jest już od dawna krytykowany z różnych stron jako nieadekwatny do potrzeb oraz niesprawiedliwy. Do jego najgłośniejszych krytyków należy George Monbiot, pisarz, działacz ekologiczny, stały felietonista dziennika The Guardian. Dopłaty zostały wprowadzony jako środek, który ma zapobiegać nadprodukcji żywności, a jednocześnie umożliwić farmerom egzystowanie. Wielka Brytania, podobnie jako inne kraje zachodnioeuropejskie, mogłaby sobie doskonale radzić importując większość żywności z zagranicy i nawet by ich to taniej kosztowało. Jednakże likwidacja większości farm stworzyłoby zagrożenie dla bezpieczeństwu żywnościowego państw. Brytyjczycy dotkliwie doświadczyli tego w czasie obydwu wojen światowych. Niemcy torpedując statki transportujące żywność próbowali zagłodzić wyspiarzy i w 1917 r. byli już bliscy sukcesu.

Absurdy dopłat

System dopłat polega głównie na płaceniu za nieuprawianie roli, czyli dopłaca się wg powierzchni, im większe farma, tym większe dopłaty. Stąd w praktyce największe sumy kasują najwięksi, a tym samym najbogatsi właściciele. Na czele listy znajduje się szkocki farmer Frank Smart, który co roku otrzymuje blisko 3 miliony funtów. Saudyjski książę Khalid Abdullah al Saud, właściciel najbardziej utytułowanego konia wyścigowego, wartego £100 mln ogiera Frankel, co roku dostaje od brytyjskich podatników £400 tys. z tytułu posiadania farmy, gdzie hoduje konie wyścigowe. Wysoko na tej liście znajduje się sama Królowa z kwotą £558 tys. rocznie.

Według wymienionego George'a Monbiota rezultatem tego systemu są nienaturalnie wysokie ceny gruntów, ponieważ bywają one skupywane specjalnie w celu otrzymywania dopłat. To z kolei hamuje dopływ młodych ludzi do zawodu farmera. Poza tym wypłacanie bogatym „obszarnikom” publicznych pieniędzy, aby mogli być jeszcze bogatsi, kłóci się nie tylko z poczuciem sprawiedliwości, ale w obecnych czasach wydaje się także nieadekwatne do celu, to jest zachowanie obszarów wiejskich w jak najlepszej kondycji jako narodowego dobra. Jego zdaniem, ale nie tylko jego - jego stanowisko podzielają nie tylko środowiska ekologów, ale także Partia Pracy, a nawet część konserwatystów – dopłaty powinny być skierowane właśnie głównie na zachowanie bioróżnorodności, ochrony gleby, ochrony przed powodziami itp.

Brexit jako zagrożenie dla ochrony środowiska

Ekologicznym aspektem polityki rolnej w perspektywie Brexitu zajęła się komisja Izby Gmin ds. ochrony środowiska (The Environmental Audit Committe), która sporządziła specjalny raport (The Future of the Natural Environment after the EU Referendum). Autorzy stwierdzają, że zmiany w następstwie Brexitu niosą zagrożenie dla wiejskiego krajobrazu, rolnictwa oraz dzikiej fauny i flory. Ochrona przyrody oraz krajobrazu, które obecnie są zagwarantowane dzięki unijnemu prawu mogą paść ofiarą bezładnej legislacji („zombie legislation”).

Parlamentarzyści domagają się, aby rząd przedstawił projekt nowej ustawy o ochronie przyrody. Brytyjskie rolnictwa staje w obliczu poważnego ryzyka – utrata unijnych dopłat, bariera ceł ochronnych oraz konkurencja ze strony krajów, w których panują niższe standardy dotyczące produkcji żywności, dobrostanu zwierząt oraz ochrony środowiska. Rząd nie może pozwolić na to, aby Brexit przyniósł obniżenie także brytyjskich standardów – postulują autorzy raportu.

George Monbiot powiedział w Oksfordzie, że Brytyjczycy po wyjściu z Unii znajdą się w sytuacji podchmielonego gościa, który musiał opuścić pub z powodu nadejścia godziny zamknięcia.