Bezużyteczne suplementy oraz czarny rynek lekarstw

16.06.2018
Opracowanie: Marian Skwara

Dla zachowania zdrowia ludzie są gotowi wydać każde pieniądze. Rynek leków oraz różnych paraleków to ogromny biznes. Nie jest niespodzianką, że w tym sektorze oferuje się wiele produktów, których skuteczność jest trudna do sprawdzenia, a nawet wątpliwa. Poza tym na tym rynku działają pospolici przestępcy, którzy sprzedają fałszywe lekarstwa, albo prawdziwe, ale poza legalnym obiegiem.

W Wielkiej Brytanii sprzedaje się kilkadziesiąt tysięcy rodzajów witamin i suplementów diety w formie tabletek, kapsułek, napojów i batonów. Wszystkie obiecują konsumentom lepszą wersję ich samych, tj. z mocniejszymi kośćmi, smuklejszą talią, lepszym trawieniem, jaśniejszym umysłem, niewyczerpaną energią oraz fantastycznym życiem seksualnym. Pigułki mają likwidować ból, zapobiegać chorobom i konserwować młodość. W telewizyjnych blokach reklamowych dominują właśnie te chemiczne środki na ulepszenie życia. Nierzadko wabikiem są różni celebryci. W rezultacie od lat 90. konsumpcja witaminowych tabletek i różnych suplementów diety rośnie w tempie 3% rocznie.

Agresywna reklama

Ta reklamowa agresja od czasu do czasu spotyka się z kontratakiem ze strony świata lekarskiego. W tym tygodniu prasa doniosła o takiej kolejnej reakcji w postaci raportu sporządzonego przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego pod kierownictwem prof. Rory Collinsa. Główne tezy raportu można streścić następująco.

Kupowanie pastylek z witaminami jest marnotrawstwem pieniędzy, ponieważ nie dają żadnych zdrowotnych korzyści. Lepszą alternatywą jest wydawanie tych samych pieniędzy na owoce i warzywa. Witaminy w pastylkach wprawdzie nie szkodą, ale są bezużyteczne. Nie zapewniają one żadnej ochrony przed chorobami, łącznie z tymi najbardziej poważnymi jak nowotwory i choroby serca, nie też wzmacniają kości ani wzroku.

Raport naukowców z Oxford University

Według prasowych informacji było to pierwsze badanie na temat długoterminowych skutków trzech najbardziej popularnych tabletek witaminowych. Brytyjczycy wydają rocznie 175 milionów funtów na suplementy i tabletki zawierające antyoksydanty (przeciwutleniacze), które mają zwalczać choroby. Najbardziej popularne są witaminy C i E oraz beta-karoten, pigment obecny w marchwi, pomidorach i brokułach, które w organizmie są przetwarzane na witaminę A. Regularnie zażywa je 10 mln Brytyjczyków.

Naukowcy z Oksfordu wykonali swoje badania na próbie 20 tysięcy osób. Przez pięć lat połowa z tej grupy otrzymywała tabletki z witaminą C i E oraz beta-karotenem, a druga połowa – nieświadoma tego - dostawała tabletki placebo, to znaczy zupełnie jałowe. Wyniki zostały opublikowane w medycznym periodyku Lancet.

Inny raport, z 2011 roku

Mając dużą grupę porównawczą badacze mogli przyjrzeć się, czy spożywane lekarstwa przyniosły jakieś wymierne efekty w stanie zdrowia w porównaniu z tymi, którzy nie łykali prawdziwych witamin. Nie stwierdzono znaczących różnic. Nie potwierdziło się, że witamina E hamuje proces degradacji mózgu, a antyoksydanty pomagają zwalczać choroby układu oddechowego, takie jak astma. Obie grupy nie różniły się także poziomem cholesterolu, zachorowalnością na osteoporozy, ani odsetkiem przypadków zaćmy.

Kogo śledzi takie rzeczy, ten nie może być zaskoczony ustaleniami raportu. Np. podobny w wymowie raport można było przeczytać w 2011 r., a ogłoszony przez NHS Choices, czyli stronę informacyjną publicznej służby zdrowia. Według tej publikacji w 2009 r. rynek witamin i suplementów diety był wart 670 mln funtów, w tym jedną trzecią stanowią tabletki z witaminami. Już w pierwszym zdaniu podsumowania 30 stronicowego raportu „Suplements: Who needs them?” (Suplementy, kto ich potrzebuje?) czytamy:

„Chociaż ten raport nie powinien być traktowany jako ostateczna ocena poszczególnych suplementów, to jednak jest jasne, że głoszone korzyści wielu popularnych produktów nie zostały potwierdzone solidnymi badaniami. W niektórych wypadkach mogą nawet być szkodliwe. Ogólnie rzecz biorąc można stwierdzić, że możemy pokładać nadzieję w produktach, które nadal wymagają dalszych testów.”

Oszukiwanie emerytów

W tej dziedzinie istnieje także spory szary, a także czarny rynek. Nieustannie pojawiają się nowe spółki, które przez internet, albo telefonicznie, najczęściej przez umiejscowione za granicą call centers, oferują niewiadomego pochodzenie tabletki. Radio BBC 4 doniosło 11 czerwca, o zamknięciu przez władze dziewięciu takich spółek, które sprzedały starszym ludziom bezużyteczne suplementy o łącznej wartości 10 mln funtów. Spółki te wyszukiwały ludzi cierpiących na przewlekłe choroby i namawiały do zakupu rzekomo rewelacyjnych środków. Niektórzy z emerytów dali się naciągnąć na wydanie kilku tysięcy funtów, a rekordzista wydał 19 tysięcy na nic nie warte pastylki.

Czarny rynek leków

Zupełnie kryminalny charakter ma czarny rynek lekarstw. W styczniu tego roku prasa doniosła o kryminalnych gangach, które drogą oszustwa lub przekupstwa przejęły dziesiątki milionów lekarstw dostępnych tylko na receptę o „ulicznej wartości” około 200 mln funtów. Ten biznes jest podobny do rynku narkotyków, to jest sprzedawany jest ludziom, którzy uzależnili się od lekarstw. Nie mogąc ich dostać na receptę kupują w nielegalnym obiegu. Sprzedaż odbywa się głównie przez Internet. Są to między innym takie leki jak Diazepam, Nitrazepam, Temazepam, Zolpidem i Zoplicone, a więc głównie środki antybólowe i nasenne. Po dłuższym używaniu łatwo jest się od nich uzależnić. Stąd lekarze przepisują je tylko na ograniczony czas.

W następstwie śledztwa prowadzonego przez policję wraz z agencją nadzoru obrotu lekami (Medicines and Healthcare Products Regulatory Agency) aresztowano 41 osób, w tym pięciu farmaceutów oraz odebrano licencję dwunastu hurtowniom leków.